"Wokalistki"
Ewa Ciepielewska
Kamil Sipowicz
Ewa Ciepielewska, KOCHAM CIĘ, KOCHANIE, 2013, akryl na płótnie, 40x30 cm
Kamil bardzo kochał Korę, a Kora kochała Kamila. I muzykę. Pisanie tekstów, występy sceniczne, współpraca z innymi twórcami i twórczyniami było jej spiritus movens. Przez 40 lat związku Kamil wiedział, jak ogromną rolę w jej życiu odgrywa tworzenie i słuchanie. “Jest mój świat i obok jego” powiedziała kiedyś w wywiadzie, jakby zaznaczając, że ich pełnym miłości, partnerskim związku musi się zawsze znaleźć miejsce dla “tej drugiej”.
Ich domy, ten na warszawskim Żoliborzu i na Roztoczu, pełne były nie tylko muzyki, ale i malarstwa i rzeźby. Najsłynniejszą stworzoną przez Korę serią były kampowe “Madonny”, w które wokalistka zamieniała kupione w Caritasie śnieżnobiałe gipsowe figurki wotywne. Sipowicz tworzył obrazy i obiekty inspirowane kulturami wschodu, mandale, totemy i rodzaje ołtarzy wotywnych. I portrety. Na przestrzeni lat powstało kilkadziesiąt portretów wokalistek, których muzyki wspólnie słuchali. Znaleźć na nich można podobizny choćby ukochanej przez Korę Billy Holiday, ale również artystek młodszego pokolenia, których muzyki Kora nie zdążyła już poznać. "Śpiewające kobiety towarzyszyły nam obojgu od dzieciństwa. Najpierw poprzez radio, potem płyty i koncerty. Wybierając kolejne wokalistki starałem się, żeby to były przede wszystkim artystki zapomniane: Ludmiła Jakubczak, której śmierć w wypadku samochodowym przerwała obiecującą karierę, Tamara Miansarowa, której pieśń “Budet Sonce" śpiewał cały blok demoludów, Ofra Haza, jemeńska Żydówka zmarła przedwcześnie na AIDS czy nowojorska pieśniarka Diamanda Galas śpiewająca o zagładzie Ormian. Do tej pory namalowałem ich około 40, kolejnych 40 czeka cierpliwie w kolejce" mówi Kamil.
W 2012 roku Ewa Ciepielewska zabrała na coroczny rejs po Wiśle (który wkrótce rozwinął się w prowadzony wspólnie z Agnieszką Brzeżańską projekt “Flow, czyli Przepływ”) portret Kory. Małe, namalowane w technice szablonu płócienko było kolejnym portretem z cyklu “wielka Polka z małym zwierzątkiem” (powstało po słynnej “Damie z łasiczką”). Dla Ciepielewskiej był to rodzaj hołdu oddanego wokalistce, z którą rozmawiała tylko raz, dawno temu, w krakowskich Krzysztoforach - Kora, którą miałam za wielką gwiazdę, okazała się przemiłą, ciepłą osobą, żywo zainteresowaną sztuką i artystami - wspomina ich pierwsze spotkanie malarka. Drugi raz spotkały się już w Warszawie, na brzegu Wisły, gdzie zacumował galar w drodze do Gdańska - jakimś cudem Kamil dowiedział się o tej wodnej peregrynacji obrazu i postanowił go dla Kory zdobyć. W ten sposób obraz trafił do ich kolekcji, a i zaczęła się fajna relacja, którą przerwało odejście Kory.
Od tego czasu Kora i Kamil polecali Ewie utwory swoich ulubionych wokalistek, a ta po jakimś czasie odpowiadała im portretem. W ten sposób powstał unikalny poczet kilkunastu wielkich światowych śpiewaczek: Marii Callas, Edith Piaf, Janis Joplin czy Grace Jones. I wspaniała historia, którą chcemy Wam dziś opowiedzieć.
Kamil Sipowicz, Bez tytułu, 2024, technika własna na płótnie, 50 cm
Kamil Sipowicz, Bez tytułu, 2024, technika własna na płótnie, 50 cm
Kamil Sipowicz, Bez tytułu, 2024, technika własna na płótnie, 50 cm
Kamil Sipowicz, Bez tytułu, 2024, technika własna na płótnie, 50 cm
"Wokalistki"
Ewa Ciepielewska
Kamil Sipowicz
Ewa Ciepielewska, KOCHAM CIĘ, KOCHANIE, 2013, akryl na płótnie, 40x30 cm
Kamil bardzo kochał Korę, a Kora kochała Kamila. I muzykę. Pisanie tekstów, występy sceniczne, współpraca z innymi twórcami i twórczyniami było jej spiritus movens. Przez 40 lat związku Kamil wiedział, jak ogromną rolę w jej życiu odgrywa tworzenie i słuchanie. “Jest mój świat i obok jego” powiedziała kiedyś w wywiadzie, jakby zaznaczając, że ich pełnym miłości, partnerskim związku musi się zawsze znaleźć miejsce dla “tej drugiej”.
Ich domy, ten na warszawskim Żoliborzu i na Roztoczu, pełne były nie tylko muzyki, ale i malarstwa i rzeźby. Najsłynniejszą stworzoną przez Korę serią były kampowe “Madonny”, w które wokalistka zamieniała kupione w Caritasie śnieżnobiałe gipsowe figurki wotywne. Sipowicz tworzył obrazy i obiekty inspirowane kulturami wschodu, mandale, totemy i rodzaje ołtarzy wotywnych. I portrety. Na przestrzeni lat powstało kilkadziesiąt portretów wokalistek, których muzyki wspólnie słuchali. Znaleźć na nich można podobizny choćby ukochanej przez Korę Billy Holiday, ale również artystek młodszego pokolenia, których muzyki Kora nie zdążyła już poznać - Śpiewające kobiety towarzyszyły nam obojgu od dzieciństwa. Najpierw poprzez radio, potem płyty i koncerty. Wybierając kolejne wokalistki starałem się, żeby to były przede wszystkim artystki zapomniane: Ludmiła Jakubczak, której śmierć w wypadku samochodowym przerwała obiecującą karierę, Tamara Miansarowa, której pieśń “Budet Sonce: śpiewał cały blok demoludów, Ofra Haza, jemeńska Żydówka zmarła przedwcześnie na AIDS czy nowojorska pieśniarka Diamanda Galas śpiewająca o zagładzie Ormian. Do tej pory namalowałem ich około 40; kolejnych 40 czeka cierpliwie w kolejce.
W 2012 roku Ewa Ciepielewska zabrała na coroczny rejs po Wiśle (który wkrótce rozwinął się w prowadzony wspólnie z Agnieszką Brzeżańską projekt “Flow, czyli Przepływ”) portret Kory. Małe, namalowane w technice szablonu płócienko było kolejnym portretem z cyklu “wielka Polka z małym zwierzątkiem” (powstało po słynnej “Damie z łasiczką”). Dla Ciepielewskiej był to rodzaj hołdu oddanego wokalistce, z którą rozmawiała tylko raz, dawno temu, w krakowskich Krzysztoforach - Kora, którą miałam za wielką gwiazdę, okazała się przemiłą, ciepłą osobą, żywo zainteresowaną sztuką i artystami - wspomina ich pierwsze spotkanie malarka. Drugi raz spotkały się już w Warszawie, na brzegu Wisły, gdzie zacumował galar w drodze do Gdańska - jakimś cudem Kamil dowiedział się o tej wodnej peregrynacji obrazu i postanowił go dla Kory zdobyć. W ten sposób obraz trafił do ich kolekcji, a my zaczęliśmy fajną relację, którą przerwało odejście Kory.
Od tego czasu Kora i Kamil polecali Ewie utwory swoich ulubionych wokalistek, a ta po jakimś czasie odpowiadała jej portretem. W ten sposób powstał unikalny poczet kilkunastu wielkich światowych śpiewaczek: Marii Callas, Edith Piaf, Janis Joplin czy Grace Jones.
I wspaniała historia, którą chcemy Wam dziś opowiedzieć.
Kamil Sipowicz, Bez tytułu, 2024, technika własna na płótnie, 50 cm
Kamil Sipowicz, Bez tytułu, 2024, technika własna na płótnie, 50 cm
Kamil Sipowicz, Bez tytułu, 2024, technika własna na płótnie, 50 cm
Kamil Sipowicz, Bez tytułu, 2024, technika własna na płótnie, 50 cm